Lucky Ginger- Krzysztofie, chcę z Tobą porozmawiać o przedsiębiorczości, bo jesteś nie tylko wziętym aktorem, popularnym, pracującym, ale też prowadzisz swoją firmę.
Krzysztof Czeczot– Prowadzę firmę, bo jak sama najlepiej wiesz tej pracy wcale nie ma tak wiele. Jest jej dużo jak już jest, teraz mamy szczególny czas pandemii, i powiem wprost jak ona jest to i te warunki finansowe są bardzo fajne i one pozwalają dobrze żyć, ale gdyby zebrać te wszystkie pieniądze i podzielić na miesiące, to wcale nie ma ich tak wiele. Ale rzecz też nie do końca o pieniądzach tylko o tym, że parę lat temu, kiedy ja miałem takie miesiące, że telefon nie dzwonił, i za tym poszły wszystkie problemy jakie przeżywają aktorzy, pomyślałem sobie, że to tak nie może funkcjonować, że ja muszę mieć coś i dla swojego takiego adhd, aby coś robić a po drugie, że ja muszę się za coś utrzymywać, ja nie mogę czekać aż telefon zadzwoni. To ja bym chciał dzwonić i proponować.
LG– Zawód aktora tak się kojarzy właśnie, że aktor jest uzależniony od tego telefonu, od tej reakcji rynku, od tego co akurat jest, jakie scenariusze, jakie projekty, i jest w tym trochę jakaś bierność. Ty zakładając firmę, zakładając studio dźwiękowe, wykazałeś się proaktywnością i wziąłeś sprawy w swoje ręce. Tylko pytanie, dlaczego akurat studio? Skąd to się wzięło, że w tę stronę poszedłeś?
KC– Dlatego, że ja zanim założyłem to nasze studio nagrań, założyłem je z Jadzią, moją żoną już 7 lat temu, to realizowałem audiobooki i inne słuchowiska dla innych warszawskich studiów. Pomyślałem, że skoro potrafię to robić, to dlaczego nie zrobić tego na własny rachunek. Akurat wtedy miałem dobry kontrakt reklamowy, zarabiałem sporo pieniędzy to pomyślałem, że trzeba zadziałać, by pieniądze się nie rozeszły. Możemy mieć wspaniałe wakacje, lepsze mieszkanie, albo możemy je zainwestować na trudny moment -co teraz właśnie w czasach pandemii właśnie zadziałało, że my mamy pracę, że my możemy pracować, bo spełniamy wszelkie te warunki bezpieczeństwa. Co więcej rynek audio się rozwinął w trakcie i słuchacze chętniej sięgają z wiadomych powodów, bo można iść do sklepu sobie kupić książki. To co mi się wydaje kwintesencja całego działania to to, że my powinniśmy mieć jakąś drugą nogę. Zarabiamy wszyscy jakieś pieniądze, w naszym zawodzie nieregularne, ale całkiem okej. To sprawiło, że w momencie, kiedy te stałe dochody przestają przypływać tak regularnie, że się robi rodzaj pewnej paniki i nerwowości, a ja nie lubię tego uczucia. I teraz jeżeli sobie myślę, i mówisz, że jestem przedsiębiorczy to ja bym powiedział, że okej, ale bardziej to ja jestem lękliwy.
LG– Czyli przedsiębiorczość pojawiła się u Ciebie, żeby uniknąć lęku tak?
KC– Lęku przed momentem, który przeżyłem tych kilkanaście już lat temu, że nie ma pracy, że trzeba pożyczyć pieniądze, i to tak na mnie bardzo wpłynęło, że założyliśmy to studio. To czego się uczyłem przez te lata, to czego się ciągle uczę to, żeby być bardziej przedsiębiorcą, bo to okazuje się być zupełnie, zupełnie inna przestrzeń niż ta w której my funkcjonujemy, w której my żyjemy, biznes to jest coś naprawdę obcego, to jest obcy zupełnie świat, i to jest coś co właśnie powinno się uczyć w szkole trochę, w szkole teatralnej, mówię zupełnie poważnie, trochę podstaw.
LG– Czyli z lęku do odwagi tak? Wyznaczyłeś sobie tę strzałkę w fajnym kierunku, bo umówmy wielu aktorów przeżywa ten lęk tylko nie każdy coś z tym robi. I teraz pytanie właśnie jakie cechy czy jakie uwarunkowania, jakie wartości, spowodowały, że ty poszedłeś w tym właśnie kierunku. Bo zobacz może siebie nie postrzegałeś wcześniej jako osobę przedsiębiorczą, ale jednak lęk uruchomił w tobie tę siłę do działania. I to jest ciekawe dla mnie.
KC– Ja jak słucham tego pytania i myślę sobie o tej przeszłości swojej to przede wszystkim ja zawsze miałem taką smykałkę organizatora. W liceum i w szkole podstawowej, w harcerstwie a trzeba pamiętać, że ja się wychowywałem w latach, kiedy nie było Internetu. Kiedy było jezioro, las to była jedyna rozrywka. W moim małym miasteczku, z którego pochodzę, taka sprawczość, taka organizacyjność, pozwalała po prostu przetrwać, przeżyć, nie umrzeć z nudów mówiąc najprościej. To po pierwsze, a druga rzecz, że ja mówiąc chyba tak najuczciwiej, lubię rządzić, zarządzać sobą i lubię mieć siebie w swoich sterach, nie być zależnym tylko od etatu. Zrezygnowałem z etatu w teatrze, choć grałem bardzo dużo, bo 20 przedstawień w miesiącu, co miesiąc, co jak wiesz jest dla aktorów masą grania, ale pomyślałem wtedy w tym momencie, kiedy rezygnowałem z tego, że właśnie dlatego, że chcę iść, tak jakby sam płynąc, nie być zależnym od zwierzchnika, jakkolwiek to nazwać, od dyrektora, tylko samemu sobie być dyrektorem.
LG– No właśnie, a tak teraz ja słucham i to co do mnie przychodzi. Powiedz mi czy się zgadzasz czy dobrze myślę. Powiedziałeś o lęku i być może ty to nazywałeś lękiem, ale ja tu widzę po prostu dużą odwagę, która prowadzi cię do tej potrzeby sprawczości, do tej potrzeby kontroli, trzymania tych lejców i powożenia, a żeby to robić no to trzeba wyruszyć, czyli trzeba mieć odwagę.
KC– To raz, plus dwa ja się zawsze pilnuję w trakcie rozmów i może to teraz czuć, żeby nie być takim napompowanym bucem.
LG- Mogę potwierdzić, nie jesteś nigdy, ja cię nie znam z tej strony.
KC– Mam potwornie wysokie ego i mam też wszystkie egocentryzmy, egoizmy na bardzo wysokim poziomie i staram się być, na ile można, komunikatywnym i skromnym.
Nie ma możliwości robienia czegokolwiek, jeżeli się nie ma pierwiastka odwagi, bo lęk może pchać do przodu, ale może zamknąć i sprawić, że się stajemy po prostu zalęknioną w środku zamkniętą jakąś taką istotą, która przeżywa jakieś cierpienia.
Nie sama odwaga jest właśnie istotna, co taka potrzeba przygody, bo to koniec końców jest trudne, ciężkie, ale zawsze jest to jakaś przygoda. My tutaj realizując różne robótki mniejsze, większe przeżywamy co chwile jakąś nową przygodę, mimo tego że robimy właściwie podobnie w sensie technicznym, to za każdym razem książka czy reklama czy inny film animowany, dokumentalny jaki tam nie udźwiękawiamy czego nie robimy zawsze jest czymś innym i to jest fajne .I druga rzecz, taka przygoda, czy właściwie samorozwój osobisty jest myślę niezwykle ważny, bo odpukać teraz mamy trudny czas wiadomo, pracujemy ale nie tak pełną parą jak byśmy chcieli, ale ta nasza firemka się nie zwija, ale rozwija. Od tych małych takich działań, parę lat temu zatrudniliśmy jednego roku 500 aktorów, to teraz realizujemy powoli jakieś działania w Los Angeles, więc to jest też myślę ważny aspekt, że się coś dzieje, kolejna przygoda.
LG– No właśnie, to pragnienie przygody tu jest fajne, bo, w tej przygodzie jak tak to czuję to jest też chęć właśnie poznania siebie, jak ja reaguję na te aspekty i czy jestem otwarty na to co się może wydarzyć, bo zawsze któryś z tych projektów jest pierwszy raz czy w jakiejś innej przestrzeni, a ty w to wchodzisz i to jest niesamowite, że nie oczekujesz, tylko bierzesz i wyruszasz z przysłowiowym plecakiem w tą przygodę coraz dalej. Mówisz do Los Angeles, za ocean.
KC– Za granicęJ
I też jeszcze myślę, jeden aspekt jest ważny w tej całej biznesowej przygodzie, że tu trzeba się naprawdę dużo, dużo mocniej postarać, żeby coś zadziałało Bo zobacz mam taką perspektywę, ja dzwonię do ciebie Monia, Monia czy jest coś, ty mówisz no coś będzie, potem ja dostaję scenariusz. Załóżmy, że to się nam podoba, my decydujemy sobie, rozmawiamy o reżyserze, o tym jaki to będzie film, co to nam da oprócz pieniędzy i tak dalej, bo te pieniądze nie są tak ważne przecież, jak to w jakim my kierunku idziemy, ale koniec końców ty kontaktujesz się z kierownikiem produkcji, czy tam nie wiem producentem, podpisujesz umowę i dbasz o mój komfort nazwijmy to. Wchodzę na plan i jestem w cudzysłowie teraz to mówię, gwiazdą. Wszyscy wokół mnie robią wszystko żebym ja powiedział te swoich parę linijek, i dobrze zagrał. W świecie biznesu jest odwrotnie, ty musisz pójść do wszystkich dookoła, żeby twój biznes działał, to ty musisz zadbać o to, to ty musisz być nie wiem kierowcą czy mieć osobę, która jest planowym kierowcą czy kierownikiem produkcji czy realizatorem dźwięku, to ty musisz utrzymać te wszystkie elementy, żeby one funkcjonowały, i to jest chyba ta największa trudność, ta różnica. Bo za tym co idzie, idzie odpowiedzialność ogromna, nawet jeżeli w naszej przestrzeni na stałe z nami współpracuje 6 osób, to były takie momenty że 2 osoby miały mniej roboty, to zostawialiśmy jeszcze 4 ale mam takie 3-4 osoby o których myślę, musze mieć dla nich pracę co miesiąc bo oni mają swoje życie, mają swoje rodziny, ja muszę im i dzięki temu sobie, zapewnić te robotę i znowu co ważne dla mnie praca to nie jest wymiar ten finansowy, zdobywanie i powiększanie, tylko to, żeby nie stanąć, nie zatrzymać się.
LG– Jak tak opowiadasz to zobaczyłam znak Ying Yang, że ty się przemieszczasz po tych dwóch przestrzeniach, gdzie raz jesteś właśnie gwiazdą w centrum a wokół ciebie się kręci a z drugiej strony no to ty musisz doprowadzić do tego punktu, ale też zadbać o cała przestrzeń, i to jest wspaniałe, że ty umiesz się pomiędzy tym przemieszczać, funkcjonować, że obie przestrzenie czerpią z tego, takie mam wrażenie.
KC- Tak to jest świetne, że jedno na drugie wpływa i jedno drugie coś uczy czy coś daje. I jeszcze jedna rzecz jaka mi przyszła- to też czyści trochę głowę, nawet powiedziałbym bardzo, jak nagle z takiej nie wiem roboty, w której jesteś nie wiem, ostatnio piosenkarzem discopolo, lądujesz między fakturami i zamówieniami i tym, że trzeba kupić pluginy do studia albo zaplanować kolejne nagrania, czyli być w takiej twórczej ciągle, ale innej przestrzeni.
LG– No właśnie, bo jaka jest twoja rola tutaj, jakie ty masz podstawowe zajęcia? Wszystko robisz?
Zarządzasz?
KC– Nie, nie. Moim zajęciem jest po pierwsze zapewnianie nam pracy, czyli kontakt z klientami po drugie negocjowanie takich kwot, żeby dla wszystkich starczało i po trzecie rozdysponowanie zadań. Mam do pomocy Patryka, takiego najbliższego współpracownika, który z kolei te wszystkie małe lub większe projekty rozdziela pomiędzy współpracowników.
LG– Wspaniale.
KC- Mają takie sprzęty i te programy wszystkie, których używają są na tyle dobre, że mogą to robić też w domach.
LG– A jak sobie radzisz z delegowaniem? Dla mnie to było wyzwaniem w prowadzeniu firmy, gdy miałam asystentki i z tą strukturą psychiczną, że muszę kontrolować wszystkie przestrzenie, oddawanie i też egzekwowanie zadań, to było dla mnie wyzwaniem.
KC– Ja doszedłem do wycieńczenia. W pewnym momencie przez tą kontrolę pomyślałem, że muszę to odpuścić, i też z drugiej strony po co ja płacę, że ludzie zarabiają te pieniądze i nawet mnie już nie chcą w pewnych momentach widzieć, bo chcą robić swoją prace, a nie zastanawiać się czy coś dobrze zrobili, i to było tak, to była dla mnie duża trudność. Po pierwsze nauczyć się, żeby rozsądnie rozdzielać tą prace, bo oprócz Patryka jest jeszcze Karolina oprócz Karoliny jest Delfina, jest Marek, z którym współpracujemy, jest Zoe teraz w Los Angeles, z którą zaczęliśmy współpracować. Jest tych kilka osób dookoła, pani księgowa, pani mecenas i tak dalej.
LG -Wiele przestrzeni
KC– Wiele przestrzeni tak, większy zespół, i ja doszedłem do takiego momentu, że się czułem tak zmęczony i tak zdenerwowany tym, że ja po prostu fizycznie nie jestem w stanie i miałem wrażenie, że głowa po prostu rozsadzi mi się od ilości informacji, więc co ja zrobiłem, nauczyłem się przede wszystkim nie oceniać, czy zrobiłbym lepiej czy gorzej tylko czy zostało zrobione to, na co się umawialiśmy. To jest bardzo ważna różnica wydaje mi się, taka różnica w podejściu, że jeżeli zleciłeś dojście do miejsca A to nieważne czy ktoś szedł dłużej czy krócej doszedł do tego miejsca, a jak się umawialiśmy, że dojdzie do tego miejsca w tym czasie, to nieważne czy użył hulajnogi czy biegł, najważniejsze, że doszedł w tym czasie i nie oceniam tej metody. Dzięki moim współpracownikom, których mam naprawdę genialnych i wyrozumiałych i fajnych ludzi po prostu, nawet nie pracowników, fajnych ludzi, którzy ze mną współpracują, ja się nauczyłem takiej otwartości na inaczej.
LG– Na inność, tak? Na różnorodność.
KC– Co w moim przypadku, jak powiedziałem na początku, chwile wcześniej, jest trudne, bo ten egoizm, egocentryzm, to przeszkadza, to takie poczucie, że ja bym zrobił najlepiej i ja tak prawdę powiedziawszy się tego ciągle uczę, właśnie tego zaufania co jest chyba najważniejsze, najtrudniejsze- zaufanie, że nawet jeżeli się nie uda, tak jak sobie to wymyśliliśmy to nie znaczy ze się w ogóle posypie, że nie musi się udać zawsze tak na 100%, fajnie jest jak robimy 100%, ale jak zrobimy 80 a czasami 60 to nie ma co robić z tego tragedii tylko wyciągać wnioski i to poprawiać.
LG– No ale żeby zaufać, ja przynamniej tak myślę, żeby zaufać innym najbardziej trzeba ufać sobie
Czyli ty wykazujesz się wtedy ogromnym zaufaniem do samego siebie, że po pierwsze podjąłeś właściwą decyzje, że tego człowieka postawiłeś w tej funkcji i teraz no co zostaje ci już jemu zaufać, ale podstawą jest to zaufanie do siebie, czyli ta pierwotna decyzja.
KC– No tego też się ciągle uczę chyba.
LG– Tak, to jest taka ciągła ścieżka rozwoju chyba, bo to jak ktoś już wszystko wie to może się zwijać myślę, a tu cały czas jest przygoda jak mówisz, a w tej przygodzie są różne drogi, w których można znaleźć coś dla siebie. Ale powiedz mi, bo o tym nie wspomnieliśmy- studio się nazywa Osorno, a skąd nazwa?
KC– Byliśmy kiedyś z Jadzią w Chile, i jechaliśmy na takich rozklekotanych rowerach pod wulkan Osorno, przepiękne takie obrazy, to znaczy zieleń, niebieskie niebo i potem wulkan cały ośnieżony i potem jak wyjechaliśmy z Chile, jak przyjechaliśmy do Polski, to tydzień później, ten wulkan eksplodował tak, że piękna okolica w jakiej byliśmy z tej disneyowskich kolorów zamieniła się w pył i szarość po kolana i Jadzia powiedziała coś takiego, że jak kiedyś założymy firmę to musimy tak huknąć jak ten wulkanJ, żeby dużo ludzi czerpało z tej naszej pracy.
LG– No super, bo to się kojarzy z gorącem, z czymś co buzuje, czyli z kreatywnością, ogniem.
KC– Tak ja o tym cały czas miło myślę a dodatkowo tamten dialekt ten południowo chilijski, niezwykle wdzięcznie wymawia to słowo, ja jestem wrażliwy na słuch- Osorno- oni tak mówią bardzo słodko, mięciutko nawet nie potrafię tego powtórzyć, tak dokładnie, i ta konotacja, to przywołanie tego dźwięku jest takie jakieś miłe, to jest jedno z moich milszych i takich cieplejszych wspomnień podróżniczych, to miejsce ten wulkan i to jezioro dookoła.
LG– No to niesamowicie mieć taka historię, u podstaw założenia firmy, to też jest wyjątkowe. Realizujecie mnóstwo projektów, taki najbardziej chyba znany, ale popraw mnie, bo może ja się mylę, „Biblia audio” to jest taki olbrzymi projekt chyba dla was.
KC– Największy do tej pory i myślę, że największy w ogóle jaki zrobiliśmy i jaki zrobimy, bo trudno to pobić.
LG– Jak to ciebie rozwinęło?
KC– Niezwykle, to jest opowieść o tym, na szkoleniach nasłuchałem się różnych książek takich jeżdżąc samochodem, rozwijających i że mówi się że wiara przenosi góry i że nie ma rzeczy niemożliwych i to jest mówi się truizm do momentu kiedy się go nie przeżyje i ja przeżyłem coś takiego przy tym projekcie, i ja i cała nasza grupa ludzi, jak myśmy sobie usiedli pierwszy raz, powiedzieliśmy na głos co chcemy zrobić to pamiętam taką kompletną cisze w studiu tam obok, że to jest w ogóle nie do zrobienia, że to jest niemożliwe żebyśmy to zrobili, czy my na pewno chcemy to robić. Ogrom pracy, ogrom finansowania, jak to wszystko pochwycić te setki ludzi zatrudnionych, te godziny, ten budżet, przecież prawie 2 miliony złotych to wszystko kosztowało, i wtedy przyszła mi pamiętam taka, jedna z książek mówiła ze sukces czy, powodzenie, osiąganie tych szczytów, to nigdy nie jest skok to są małe kroki, to czego nauczyła mnie produkcja biblii audio to to ze trzeba wszystko robić małymi krokami, i nie bać się potknąć nie bać się zwichnąć nawet kostki i czasem nawet złamać nogę, bo ta podróż jak się wyznaczy cel, tego się nauczyłem ze jak się wyznaczy cel to trzeba jeszcze wyznaczać etapy tej podróży że jest coś mądrego w himalaizmie, że się idzie do bazy pierwszej, drugiej, trzeciej, czwarty obóz czasami, potem się skacze na szczyt, z wiadomych powodów oczywiście, ograniczeń fizycznych ludzi, ale już mówię o takiej filozofii tego naszego biblijnego działania i druga rzecz ze któregoś dnia się nauczyłem ze zawsze jak poczujesz jakiś strach, że to się nie uda to tym bardziej trzeba to zrobić żeby nie pozostać z tym uczuciem, kurczę czemu żeśmy nie spróbowali.
Przy tym projekcie nie ma ani jednej rzeczy ale absolutnie ani jednej której byśmy żałowali, że nie została zrobiona bo to cośmy sobie założyli to wszystko zrobiliśmy, i przy tym projekcie ostatnia rzecz która myślę warto podkreślić , ja spotkałem , i abstrahuję w ogóle od kwestii religii, duchowych, spotkałem niezwykle wiele ;ludzkiej życzliwości, do czego zmierzam, jak się idzie na szczyt ze swoją drużyną, to trzeba pamiętać, że też są ludzie którzy kibicują i chętnie ci pomogą, w różnych choćby, nawet powiedzą to słynne z Forresta Gumpa ,run Forrest run, dadzą ci radę albo ci nie wiem linę i inne niezbędne do wspinania się rzeczy.
LG– no tak bo jest te takie powiedzenie, tez zastosowałeś w myśl tego, że jak się je słonia? Słonia się je po kawałku, czyli pięknie też opowiedziałeś o tej górze i ze rozłożyłeś to sobie i widziałeś od razu te etapy które dodały ci tej śmiałości nie, porwania się na taki szczyt, a czy możemy powiedzieć, że z biblią tez przepływasz ocean właśnie?
KC- tak właśnie się dzieje to nie jest żadna tajemnica i podobnie jak w Polsce myśmy zaczęli od takiego 90 minutowego utworu, czyli apokalipsy, potem 23godziny nowy testament i potem 90godzin Stary Testament i to wszystko trwało 3 lata , i podobną rzecz robimy, taki sam mechanizm po za oczywiście tymi błędami, pomyłkami, po to one były żeby ich teraz nie powielać, robimy w stanach, nagraliśmy już w Los Angeles apokalipsę, teraz rozmawiamy z dużymi hollywoodzkimi nazwiskami a właściwie ich agentami.
LG– I jak ci idzie?
KC– dobrze chyba dobrze, tam po drugiej stronie jest pełna gotowość i taka ochota nawet bym powiedział, negocjujemy, to są bardzo duże pieniądze to są też duże zobowiązania po drugiej stronie, i jak to się ładnie, teraz znowu wrócę do himalaizmu, czekamy na dobre okno pogodowe żeby skoczyć na ten szczyt wspólnie, jesteśmy na etapie, no właśnie kolejna rzecz której my nie widzimy w pracy aktorskiej , zanim się zrealizuje jakieś dzieło, film, nie wiem spektakl teatralny to trzeba wykonać tysiące roboczo godzin budżetów planów biznesowych, planów b planów c i zwłaszcza przy takiej produkcji którą teraz robimy w Stanach, w której przecież my nie znamy ja nie znam mentalności amerykańskiej amerykanów, nie znam rynku, prawa, zwyczajów, to są wszystkie delikatne rzeczy o których my tu na miejscu nie myślimy kiedy robimy swoje małe interesy bo mamy to po prostu od kolebki bym powiedział jesteśmy wychowani w tym sosie, a robienie biznesu za granicą wymaga poznania wszystkich dookoła aspektów lub zatrudnienia osób które te aspekty znają rozumieją i jeszcze potrafią nadawać z tobą na tych samych falach, myśmy popełnili na początku koszmarne błędy negocjacyjne jak się dzisiaj okazuje, od momentu kiedy mamy na miejscu Zoe o której wspominałem wiemy czego nie powinniśmy byli zrobić, niemniej jednak ci amerykańscy agenci są na tyle wyrozumiali i mili że chyba spuścili zasłonę milczenia na temat tych naszych błędów i propozycji. Także tak rozwijam ten projekt mam nadzieje, że go zakończymy w 2022 roku
LG– Wow, ale perspektywa.
KC– No nie tak długa, teraz mamy kwiecień, czyli do końca roku 2020 mamy 8 potem 12 to jest 20 miesięcy, ale, to jest relatywnie dużo czasu, ale dla takiej potężnej produkcji jak ta nasza to nie jest wcale wiele czasu.
LG– Nie, ale to niezwykle prowadzić taki projekt, który wiesz, że dopiero zakończy się i to, ile jest po drodze pracy i to jest jedna z twoich nitek przecież jakby.
KC-To taka główna nić, sznur taki
LG-sznur bogaty, no bo oprócz tego robicie co, robicie co? Jakie formy powstają w Osorno,
KC- My robimy przede wszystkim audiobooki, takie superprodukcje to znaczy adaptujemy dźwiękowo powieści, książki, tym się zajmujemy głównie, druga nasza rzecz to realizacja nagrań audiobooków takich zwykłych, tak zwanych single voiców, to co robimy także to produkujemy filmy animowane i robimy film też takie dokumentalne, od czasu do czasu lub tez udźwiękawiamy te filmy dokumentalne które przychodzą do nas z zewnątrz tam współpracujemy na ten temat z kilkoma fundacjami, kolejna rzecz którą robimy w Osorno to realizacja reklam zdarza nam się od czasu do czasu dla różnych domów mediowych realizować jakąś reklamę, i to są takie najważniejsze rzeczy które my realizujemy. Realizowaliśmy też postprodukcję dźwięku jednego teatru telewizji, jakby w tej przestrzeni filmowej mamy najmniejsze doświadczenie, ale też i dlatego ja uznałem, że nie ma co realizować wszystkiego, trzeba się skupić na czymś w czym się najlepiej czujemy, a świat teraz jest taki, że ludzie chcą słuchać zwłaszcza tych takich filmów bez obrazu jak my to sobie nazywamy, dobrze zrobionych produkcji dźwiękowych które przenoszą cię do tamtego świata, bo są tak bogato udźwiękowione.
LG– No właśnie teraz robicie słuchowisko.
KC– Teraz robimy dla empiku słuchowisko o roboczym tytule Ułan, nazwaliśmy to sobie w skrócie polskie Fargo, zaprosiliśmy do tego wspaniałych aktorów jest Adaś Woronowicz jest Kasia Warnke, jest Nikodem Rozbicki , jest kilkunastu jeszcze innych Jacek Beler jest jedną z głównych ról, i jak to skończymy to już mamy w planach kolejną realizację, i tak myślę bo to coś jest jeszcze a propos różnic, ja wiem mniej więcej zakładając że się ta pandemia się nie rozwinie jakoś koszmarnie, my wszyscy wierzymy ze ona się zwinie, ja wiem jak będzie wyglądał nasz czas do listopada- października to czego nie wiemy o naszej pracy nawet jeżeli wiemy że są jakieś projekty na tapecie to często jest tak czego ja nie znoszę w naszej rzeczywistości że jest telefon w poniedziałek w piątek casting a w poniedziałek jesteś już w pracy, taka jest ta specyfika, rzadko się to zdarza co prawda ale tak jest, a tu w tej naszej firmowej rzeczywistości w związku z tym że nasi zleceniodawcy mają tak zwane budżety roczne, to musi być wszystko poplanowane, wiemy mniej więcej że do października mamy prace na pewno ,że przez to kolejne 5 miesięcy na pewno coś jeszcze się pojawi.
LG– A co też jest niesamowite, że ty jako aktor, bo to jest główny twój zawód, zatrudniasz innych aktorów, swoich kolegów, nie tylko, tak, a czy sam siebie zatrudniasz w studio?
KC– Tak oczywiście.
LG– Super i to mi się podoba.
KC– Już mam taką odwagę, żeby powiedzieć, to jest dla mnie to robię. Jak idę do naszego kierownika produkcji Patryka i mówię Patryk, ile mi za to zapłacisz, a Patryk się na to uśmiecha i mówi zapłacę ci taką standardową stawkę jak wszystkim, a ja mówię w porządku biorę.
LG– O super, ale nie tylko wtedy zatrudniasz aktorów, bo też trzeba powiedzieć, że jesteś aktorem jesteś właścicielem studia, ale też reżyserujesz.
KC– Tak zdarza się tak ze raz w roku raz na dwa lata, coś reżyseruje, czyli albo to jest teatr albo teatr telewizji i ostatnio znowu zrobiliśmy i 2 lata już mijają od Pani Furii w warszawskim teatrze, teatr tak to jest
LG– Kolejna przestrzeń do rozwoju
KC– tak to jest ciekawe i bardzo inspirujące, bo przede wszystkim ja rozumiem potrzeby aktorskie znaczy tak zatrudnić, żeby nie musiał grać tego co już kiedyś grał, zaproponuj taką robotę osobie, która kiedyś nie wiem, jak gra cały czas postać A to zaproponuj mu, żeby grał postać B, bo to jest super dla dzieła całego dla sztuki całej dla teatru telewizji który realizowaliśmy, że się w aktorze budzi jakiś taka oddech świeżość nowość.
LG– No właśnie ty widzisz, jak oni reagują na to.
KC– No tak samo ty znasz moje. Oddech, że tak super weźmy to, bo tego nie robiłem jeszcze, ale też to jest trudne, w teatrze telewizji nie ma demokracji, to znaczy na końcu musisz ty zdecydować, bo demokracja źle służy, takiej twórczej przestrzeni, bo artyści wiedzą najlepiej wszystko i sami widzą najlepiej jak to powinno być zrealizowane, co jest fajne, bo to daje taki dobry feedback taki twórczy, ale czasem tez męczące, bo ega nasze różne są i niektórym łatwiej przemówić. że to nie jest najlepsze rozwiązanie dla danej sceny a niektórym trudniej.
LG -No jest ścieranie.
KC– to jest ścieranie, i to jest coś takiego, że reżyserii też trzeba się uczyć to aktor, który reżyseruje powinien więcej. Dwa razy takiej pracy mentalnej wykonywać ze sobą żeby przestać być sercem i duchem z kolegami i koleżankami aktorami, takiej mentalności a być bardziej reżyserem jakby to powiedzieć jaka to jest różnica, no właśnie to jest coś czego się ciągle uczę , różnica jest taka, że reżyser musi stwarzać warunki do współpracy i pozwalać rozwijać te role i wyciągać to co najlepsze dla całości przedstawienia, a nie tylko skupiać się na pracy aktorskiej ,a to na czym ja się skupiam co znam najlepiej to na zrobieniu swojego kawałka żeby był najlepiej i wpasowywał się albo wy mi zróbcie taką przestrzeń żebym mógł ze swoim się wpasować.
LG– I do tego można się przygotować wcześniej myślisz, bo mówisz swój trening mentalny, robisz, ale czy to tylko musi być od razu w tak zwanym praniu? Czy podczas tego ścierania, to się uczyłeś tego, czy w jakiś sposób jesteś się w stanie przygotować?
KC- Szczerością uczciwością, to znaczy ja z każdym razem jak reżyseruje, reżyserowałem, czy mam nadzieje będę reżyserował to mówię jedno zdanie na początku takiej pracy do całego zespołu, ja jestem aktorem o czym doskonale wiecie i chciałbym być reżyserem i potrzebuje waszej pomocy i to rozładowuje zwłaszcza w teatrze, w którym byłem przecież lat 10 i z którym ostatnio pracowałem. Wspaniały jest ten Wrocławski zespół, świetni są tam ludzie aktorzy i w ogóle cała ta obsługa
Którzy mają do czynienia właściwie tylko z reżyserem rzadko reżyseruje kolega aktor. Kiedy im się takie zdanie powiedziało, słuchajcie ja nic nie wiem potrzebuje się od was nauczyć, ale mam uczucie emocje i wydaje mi się, że wiem ja wiem jak to przedstawienie powinno wglądać, to jest od razu ha! Czyli nie będzie nas reżyserował i rozstawiał w cudzysłowie po kątach tylko zaprasza nas do współpracy tworzymy razem, ale mamy świadomość tego, że reżyser jest odpowiedzialny za efekt za całość i że przewodnik jest jeden.
LG– Czy w tej reżyserii czy dobrze to sobie wyobrażam, skupiają się jakby te, masz szansę wykorzystać doświadczenie z tego szefowania w studio i te aktorskie, i jakby tutaj jeszcze inna soczewka się robi tak. Gdy zakładasz ten kapelusz przysłowiowy tak, jestem teraz reżyserem teraz wchodzę do studia i jestem szefem a na co dzień noszę sobie kapelusz aktora.
KC– No właśnie tak, że to jest ciekawe jak tego słucham myślę sobie, że ja nie mam tych kapeluszy, że ja naprawdę mam jeden kapelusz który się nazywa Krzysztof Czeczot i, że ja rozumiem, że co jakiś czas jestem rzucany czy wrzucam się w jakąś z ról społecznych tu jest pan szef tu jest pan aktor tu jest pan nie wiem reżyser i tam a tu jest nie wiem petent w urzędzie, to jednak ciągle pamiętam, staram się o tym pamiętać i tym żyje, że to są tylko etykiety które ułatwiają funkcjonowanie rzecz jasna bo ważne jest żeby sobie nazwać, ale etykiety które służą porządkowaniu, ale nie mogą być wykorzystywane czy jakby nie mogą, moją etykietą nie może być to. Nie wiem ja mówię to cały czas do studentów na zajęciach, spróbujmy pomyśleć o tym, że ja jestem w waszym wieku.
LG– I co oni na to?
KC– I to jest takie zdziwienie zawsze i uśmiech i mówię, że potrzebuję waszego zaufania żebyśmy. Ja pamiętam, że jestem profesorem, doktorem habilitowanym uczelni, że tutaj mam etat i, że wasi rodzice płacą podatki a ja dzięki temu mogę was edukować i wy pamiętajcie, że jesteście studentami, ale to jest tyle co potrzebujemy wiedzieć na ten moment nie korzystajmy z tego, ja jestem Krzysiek Czeczot mówmy sobie po imieniu, ty jesteś nie wiem Monika ty jesteś Wojtek ty jesteś Maciek i gadamy i razem coś tworzymy i ja sam o sobie myślę, że te kapelusze to jest coś co ta etykieta, jest pewnie potrzebna do jakiejś systematyki porządku pierwszego, ale potem należy to odłożyć, ten kapelusz powiesić na wieszaku i być sobą.
LG– Fajnie, że wspomniałeś o szkole, w szkole filmowej w Łodzi uczysz.
KC– Tak.
LG -Co tym młodym możesz właśnie z tej swojej perspektywy, co im przekazujesz takiego głównego poza jakby tym stricte warsztatem aktorskim, czy coś im, jak sobie przypominasz.
KC- Bardzo dużo, bardzo dużo takiego poza narzędziami tak zwanymi aktorskimi, przede wszystkim staram się ich namawiać na to, żeby nie byli aktorami czy aktorkami tylko artystami i tłumaczę im różnicę, że muszą wziąć tez odpowiedzialność za artystyczny wyraz całości, a nie tylko za swoją rolę. Druga rzecz to przekazuje im to czego nauczyłem się tu w firmie Osorno, że trzeba się naprawdę porządnie natyrać, narobić żeby powstał film, serial, nie wiem słuchowisko, wiec jak już idziesz na plan to po prostu się naucz tego tekstu, bo nawet jeśli jest tego strasznie dużo i masz to, jest mało czasu i się robi w makeupach i tak dalej a przy serialu się nie da codziennie uczyć tekstu, robi się to przed sceną albo w makeup rano to potem zrób wszystko żeby wszyscy byli tak samo zadowoleni z pracy jak ty chciałbyś być zadowolony. Znaczy staram się tłumaczyć, że gwiazdowanie nie służy, po prostu nie służy ze to nawet na krótką metę, że ludzie są pamiętliwi, że wiedzą, że z tym będzie trudno, to może i sama najlepiej wiesz, bo słyszysz, że to wraca po latach po latach, a weźmy tego, może nie jest tak zdolny, ale nie ma z nim kłopotu, i takich prostych rzeczy. Staram się namawiać na to, żeby ciągle wymagali od siebie więcej, żeby nie myśleli, że to już jest to co mają. Bo jest zwłaszcza po szkole, to są takie dwie grupy studentów, pierwsi to są zachwyceni swoim ogromem talentu, to jest znacznie mniejsza grupa, a drudzy są przerażeni, o kurczę pępowina została odcięta zaczyna być w dorosłym w cudzysłowie życiu chociaż to aż dwudziestoparoletni dojrzali ludzie, i staram się ich namawiać na to żeby myśleli o tym, że w którejkolwiek z grup nie jesteś to trzeba sobie dać szansę i czas i tu po pokazuję, często opowiadam o Marianie Dziędzielu który przecież swoją fenomenalną karierę rozpoczął bardzo, bardzo późno jak na aktora bo miał przecież 45-47 lat jak mu w cudzysłowie powiem odpaliło to wszystko. Czy innych pokazuję takie przykłady, ale też pokazuje takich Ikarów, co startowali i nagle bach zniknęli i mówię im nazwiska i mówię a widzicie w moich czasach to byli, och wszyscy ich rozpoznawaliśmy.
LG-a oni tak pójdą swoją drogą nie, bo to jest każdy ma swoją konstrukcję i czy wytrzyma niecierpliwość, która jest chyba takim najgorszym stanem podpowiadającym coś aktorom właśnie, że wtedy tak obserwuję, że można bardzo, dużo upadków jest, że to się tak. Oczywiście niecierpliwość w takiej małej dozie jest fajna, bo też prowadzi do jakiś pro aktywności nie, może prowadzić, ale jak się tak pogrążysz w tym to z mojego doświadczenia widzę, że to jest taki najgorszy doradca
Czyli ćwiczenie swoich własnych cech i obserwacja siebie w tym zawodzie tak jak mówisz, zagram w serialu zagram w filmie i ocena czy mi odbija czy to już jest ten szczyt, a to jest ledwo po prostu jeden stopień.
KC– dokładnie, ale został osiągnięty, dlatego wydaje się taki wielki, ważny, bo jest wielki, bo jest ważny, ale życie jest, życie jest strasznie długie, znaczy na szczęście jest długie czy może być długie, bo rożnie się dzieje oczywiście, więc to nie jest koniec, ale co najważniejsze co ze szkoły mam to, że uczę się od nich. To jest fenomenalne, trzeba pamiętać o tym, taki truizm, ale trzeba go powiedzieć na głos. Ja co roku jestem starszy, 40, 41, 42 za chwile, oni cały czas mają po 20 lat, 20 parę, ci studenci i jakże zupełnie inni byli ci których spotkałem 10 lat temu jak dopiero zaczynałem, a jak są inni ci którzy są teraz, jak te 10 lat różnicy zwłaszcza w Polsce, która przecież. Co ważne właśnie teraz przychodzi do szkoły właśnie jest pokolenie 96 97 98 czyli moment kiedy ja do szkoły się dostawałem i zmierzam do tego, że gospodarka zaczęła naprawdę przyśpieszać i technologia zaczęła rządzić, że za chwilę wszedł YouTube za chwile wszedł Facebook, weszły telefony, smartfony, to są zupełnie inni ludzie i żeby móc funkcjonować w tej przestrzeni to trzeba się uczyć ich języka i słuchać ich i nie myśleć o tym, zawsze staram się, robię to, że to nie o Jezu nasze pokolenie to było inne, kiedy myśmy, to zdanie kiedy myśmy byli.
LG– patykiem w błocie.
KC– Za naszych czasów to było inaczej, no jasne, że było, zawsze jak się zerknie w czas przeszły, i to jest świetne, to jest świetne, bo ja naprawdę nie jestem stary, bo mam lat 40, nie czuję się staro, mam cały czas wrażenie, że mam takie dmuchnięcie świeżości, kiedy się z nimi spotykam, kiedy z nimi rozmawiam, kiedy ich słucham i to jest świetne.
LG-No ale widzisz to też twoja decyzja, i dałeś to sobie, że wszedłeś i dzielisz się wiedzą i swoim doświadczeniem, czyli kolejna odważana, odważny krok, ja to tak sobie rozpatruje, te twoje różne odnogi i teraz jeszcze zostało mi pisanie, bo przecież też piszesz i z tego co ja doświadczyłam to robisz to niezwykle sprawnie, jesteś w tym bardzo zdyscyplinowany i mnie to na przykład bardzo imponuje.
KC– Bardzo dziękuje jesteś bardzo miła, wtedy mieliśmy bardzo krótki termin.
LG– No ale się wywiązałeś, wiesz.
KC– I oni tam oczekiwali konkretu jakiegoś więc bardzo mocno przysiadłem, to był szczególny moment, bo się jeszcze moje dziecko rodziło, i żona była w wysokiej ciąży więc.
LG– No ale potem gdzieś tam były poprawki czy jakieś konsultacje i to zawsze, to jest u ciebie, jest krótka piłka i one są wszystkie takie wiesz w punkt, trafne, że potrafisz wiesz przeskanować jakby tekst i to jest też niezwykła zdolność.
KC– Ja się czuję tu najmniej pewnie, to jest taka przestrzeń, która jest więcej moją butą niż pewnością, więcej moim takim poczuciem, że to potrafię niż rzeczywistą umiejętnością. Skąd to biorę? Z oglądania i to poczucie i z myślenia i czytania tych scenariuszy które powstają, i tych świetnych rzeczy, które także w Polsce możemy zobaczyć, że pisanie o jest wrzuceniem się do już naprawdę innego świata. To jest jak bycie nie wiem panem Bogiem, który patrzy z góry na to wszystko co ma na tych kartkach i widzi te światy, te emocje, widzi tych ludzi, i to jest pieruńsko trudne i mi się wydaje, że w naszej branży to jest najtrudniejsze. Pisanie, bycie pisarzem, kimś kto stwarza całą historię, który uruchamia całą potem machinę, bo przecież jest piękne takie powiedzenie, że bez scenariusza to można ewentualnie sobie nagrać zachód słońca, albo wschód i też będzie ładnie. Tylko czy o to chodzi. Mam ogromny szacunek do piszących ludzi, w ogóle do piszących nie do tych co piszą najlepiej, tylko do tych którzy podejmują ten trud, bo to jest piekielnie trudne.
LG– Tak, smaganie z materiałem, że samym sobą w ogóle.
KC– Ze sobą samym przede wszystkim, czy to jest dobre, czy ja dobrze napisałem, boże czy ten gość tak powie i czy ta weryfikacja to jest.
LG– Tak, skąd ja to wiem, że on tak powie.
KC– Czy ja nie robię jakiegoś błędu, boże to jest może jakaś patologia, może to jest, ale to jest fascynujące co ja napisałem, napisałam, dlaczego mówię, że to jest najtrudniejsze, bo to się dzieje tylko w głowie. Tego nie możesz przegadać jak my sobie pogadamy o naszych sprawach, jak my sobie porozmawiamy z reżyserem, jak ja porozmawiam sobie ze swoimi ludźmi, tego nie możesz przegadać. Możesz zadzwonić do przyjaciółki i powiedzieć, nie wiem do przyjaciela, słuchaj mam taką scenę co o niej myślisz, ale nie ma takiego warsztatu pracy zwłaszcza w Polsce , rzadko w Polsce no bo w stanach się to nagminnie, że tak powiem stosuje, że się siedzi w 6-8 osób i się dialogi gada i gada a ten najlepszy się spisuje, u nas najczęściej scenarzyści siedzą sami w 2-3 osobowych teamach, i ta praca odbywa się cały czas w głowie, tego ludzie, o tym ludzie nie myślą, nie pamiętają, ale że scenarzysta pracuje cholera non stop nie tylko wtedy kiedy klepie ale i robi zakupy i myśli o tym.
LG-Gotuje i myśli o tym.
KC– Gotuje i myśli o tym.
LG– I ten bohater tam gada coś i ty jako scenarzysta rozmawiasz z albo tym bohaterem albo sam ze sobą.
KC– Dokładnie, to taka przestrzeń, która jest niezwykle dla mnie ciekawa, ale do której mam ogromnie dużo szacunku i takiego.
LG– Taka ścieżka, otworzyłeś ją, dotknąłeś i kto wie nie?
KC– Ja też mam coś takiego, że lubię a chyba to jest najważniejsze, że ja lubię znać każdy aspekt tej naszej roboty i też to mówię rozmawiając ze studentami o tym, żeby, spróbujcie wyprodukować coś, idźcie po jakieś granty do miasta, zobaczcie, jak się pisze takie wnioski patrzcie.
LG– o super, że to mówisz.
KC– reżyserujcie się nawzajem, popatrzcie jak to jest, będziecie mieli więcej wyrozumiałości i będziecie rozumieli, nie tylko mieli wyrozumiałość do tej pracy ale rozumieli ,aha jakąś ciężką idzie reżyser, a nie myśleli czego on ode mnie chce przecież dobrze to gram, spróbujcie coś napisać żebyście mieli szacunek do osoby która pisze ten dialog, no bo są filmy lepsze gorsze, są seriale lepsze gorsze, ale trzeba pamiętać o tym, że nie ja to ci powiem inaczej, nie wolno na dzień dobry wejść i a ja ci to powiem inaczej no bo ktoś te sceny pisał jakiś czas i miał jakiś zamysł w związku z tym warto może sprawdzić co tam jest dobrego i czerpać z tego a nie na dzień dobry wszystko pozmieniać. Mówię no niech spróbują, spróbujcie pobyć na planie, przyjedźcie kiedyś raz drugi trzeci na plan na 12 godzin, jak jest ekipa cały czas , bo my wpadamy na parę scen, bardzo często się zdarza ze jesteśmy cały dzień, ale mamy tam troszkę inne warunki, ale przyjedźcie na taki plan raz drugi posiedźcie z ekipą powiedzcie ze przyjechaliście w odwiedzinach zobaczcie jak to jest, jak praca męczy ale jak i czekanie męczy , jak ważne jest aby ta maszyneria funkcjonowała, jak mówią chodź na plan to idźmy na plan a nie tu jeszcze papierosek tu jeszcze telefonik, nie bo tam ludzie czekają, i tak jest też z tym pisaniem, że pomyślałem ze to fajnie zobaczyć. Jest genialna książka, którą polecam studentom, „Podróż Autora’ ‘Christophera Voglera, to jest fenomenalne to jest coś co się powinno na pierwszym roku obok Stanisławskiego polecać studentom do czytania, żeby rozumieli sposób działania świata filmowego.
LG – To fantastyczne, że dajesz im te różne perspektywy też dlatego u mnie pojawił się pomysł z tym podcastem, aby również zapraszać ludzi różnych zawodów, i pokazywać ich perspektywę i rzucać to światło na inne przestrzenie, żeby uczyć się siebie nawzajem, bo też no nie zawsze mamy czas tak, na planie nie ma tej przestrzeni, czy podczas Castingów. Ty do końca nie wiesz co przeżywa drugi reżyser jakie on ma obostrzenia jakie on ma swoje dylematy tak samo on o tobie nie wie z czym ty przychodzisz, bo nie zawsze jest ten moment, żeby to sobie powiedzieć. Ty masz podać tekst on to ma nagrać i idziemy dalej, bo już jest kolejka, więc mam nadzieje, że uda się tu pokazać te perspektywy. Teraz zatoczyliśmy sobie takie koło, i właśnie Krzysiu jak to jest z tymi castingami, jakie to są emocje w ogóle.
KC-Jakie to są emocje, casting to jest dla mnie najgorsza rzecz, ja śmiem twierdzić ze wiele, mówię zupełnie poważnie, wiele moich problemów takich osobistych to jest z powodu castingu, ja nie znosiłem i do tej pory, może już się bardziej oswoiłem z tym tematem, ale ja nie znosiłem castingów, dlatego że trzeba się pokazać i bo czymże jest casting. Casting jest z mojej oceny, z mojej perspektywy, takim festiwalem piękności, jestem fajny, pasuję w cudzysłowie, bo nie chodzi o urodę
Pasuję wam do waszej układanki, i jak młody człowiek, którym byłem idzie na miesiącu na 3-5 castingów i przez rok ma ich tam 60 i nie wygrywa niczego to nie ma opcji, żeby nie poszedł w tango
No nie ma możliwości, to znaczy, że coś jest nie tak. Tak sobie prawdopodobnie można pomyśleć, ja tak myślałem mówiąc wprost, że coś nie działa, dlaczego to nie działa? Casting to jest niezwykła w ogóle umiejętność, do tego się trzeba uczyć i mi się wydaje, że to taki przedmiot w szkole warto, żeby był i żeby on był prowadzony albo może nawet warsztat prowadzony przez drugiego reżysera.
LG– Bo to jest osobny talent.
KC– Absolutnie.
LG– Talent aktorski a talent do wygrywania castingów prawda?
KC– absolutnie tak, ja lubię pójść na zdjęcia próbne, uwielbiam które trwają tak godzinę dwie siedzimy gadamy o wszystkim tylko nie o robocie, no to teraz pogadajmy trochę o postaci zagrajmy wersje drugą trzecią i coś to tak dłużej trwa a sam casting w sobie który jest takim szybkim strzałem to jest trudność, i to jest umiejętność, którą trzeba nabyć. Kolejna rzecz która wydaje mi się trudna w naszej rzeczywistości to ze to się już zmienia, dzięki pewnie tej nowej generacji, z całym szacunkiem dla starszej gwardii ale jak byłem takim gęsto chodzącym na castingi aktorem miałem zawsze problem, bo za mało danych, a po drugiej tronie ktoś podaje na biało tekst bo nie jest aktorem często ci się tak wydaje, że on to olewa bo to już dziś 30 osoba tego dnia to co on się ma starać i tak za mało danych żeby coś stworzyć , to może ja to zrobię inaczej, może zrobimy tak, może tak, i słyszysz nie to już jest dobrze to już jest fajne. Ta castingowa rzeczywistość, która jak mówię się w Polsce bardzo fajnie zmienia, sprawia, że aktor nabywa umiejętności też takich, albo te dwie rzeczywistości na siebie działają to znaczy casting i plan filmowy. Musisz mieć gotowość taką, scena trwa dwie minuty, musisz być pyk nie. Jest po próbie światło stoi nie marnujmy w cudzysłowie taśmy, robimy pierwszy drugi trzeci dubel, jak reżyserowi się podoba to jest fajnie, bo dopiero przy 30 będzie znowu fajnie nie. Taka rzeczywistość jest też trochę na castingu, wchodzisz, widzisz tych kolegów, których znasz, lubisz, pracowało się z nimi przegadujecie tekst wiesz mniej więcej czego się spodziewać od siebie nawzajem i pierwszy, drugi strzał i dalej. I ja jeszcze, jeżeli mam powiedzieć o castingu co jest dla mnie trudnością to jest taki stres, mi po prostu towarzyszy stres, ja się po prostu boje czy ja dobrze wypadnę, czy ja dostane te robotę, bo jak najczęściej jak idę na castingi a tylko na takie chodzimy czy na zdjęcia próbne, cholernie zależy.
LG– No właśnie jaką metodę na to znaleźć, czy właśnie metoda na oszukanie umysłu, że tym razem mi nie zależy, bo niektórzy aktorzy też tak maja, na szybko poszedłem w ogóle z biegu, wygrany casting i jakby próbują powtórzyć potem ten stan, w którym weszli na tamten casting i tacy byli wiesz, w locie. Nie pomyśleli nawet dokładnie, gdzie idą, to się potoczyło dobrze, i jakby starają się zakotwiczyć to uczucie, które może im dać szanse na wygraną. I teraz pytanie czy u ciebie, no bo no masz przecież na swoim koncie sporo wygranych castingów, jaki wtedy rozpoznałeś wzorzec, co ci sprzyja najbardziej?
KC– Na mnie działa spokój, ja muszę się poczuć komfortowo i muszę mieć spokój. Wszystkie rzeczy, które ja wygrałem to było ten, że ja się czułem w tym dobrze, i wtedy się dobrze czułem tego dnia, czułem się dobrze, że byłem przygotowany, zawsze jestem przygotowany to na pewno, ale to też jakiś taki splot innych zdarzeń sprawił, że ja miałem poczucie okej, to jest ten dzień, to jest coś takiego zależnego ode mnie, ale nie kontrolowanego przeze mnie w 100%, że jest okej dzisiaj poszło dobrze.
LG– Czyli wykonujesz taki szybki trening mentalny z rana czy przed castingiem czy to jest w ogóle taki jakby w tobie naturalne, czy jakby myślisz o tym, robisz sobie jakieś afirmację, do lustra
KC– Nie ja przede wszystkim to co robię to co ja robię, czytam scenariusz, staram się, żeby, no proszę cię i tak jest zawsze, żeby ten scenariusz czy sceny, były dużo wcześniej, co mogło być wcześniej, co mogło być potem, uczę się go bardzo może nie na blaszkę, bo tak w 100% nie o to chodzi na castingu, żeby pokazać, że się umie tekst na pamięć, ale żeby być mobilnym, że stres nie powoduję we mnie lęku o Boże co dalej.
LG– Czyli niwelujesz te miejsca zapalne.
KC– Dokładnie tak, dokładnie tak. Kolejną rzeczą, którą robię to dużo od ciebie zależy, ale nie wszystko, nie napinaj się, bo wiesz, że do tego castingu idziesz ty idzie jakiś Piotrek, Antek, Grzesiek i każdy z nich, to jest coś co mam z tego ogródka reżyserskiego, jest świetny do tej roli, tylko że reżyser jeszcze do końca nie wie i chce, i ma takie prawo sobie sprawdzić czy ten. Albo czasem nawet jest, że pasujesz, ale nie dobrze pracujesz w grupie z innymi aktorami z wielu powodów i nie chodzi o osobiste wycieczki.
LG– Da wymiana energii jakaś.
KC– Takie wizualne kwestie wymiana energii, i w związku z tym myślę ze należy pamiętać ze nie wszystko zależy, dużo ale nie wszystko, i trzecia rzecz ze kiedyś pan profesor powiedział, taką rzecz, że ze sztuką to jest tak, on po prostu powiedział, jak wódką proszę państwa, że do wódki to trzeba z radości a nie smutku, coś takiego prostego ale jednocześnie fajnego, że rzeczywiście ten casting na który się idzie to nie może być ze smutku i z lęku tylko o fajnie przygoda, która zakończy się jeszcze większa przygodą, a jak nie to znowu jakiś mały materiał do analizy co było nie tak, a może wszystko było okej tylko po prostu nie podpasowało, czy uznali ze to nie ten typ, albo może po prostu zrobiłeś to źle i kompletnie ich rozczarowałeś bo przecież tak też się zdarza, to jest co myślę tez naszym problemem, znaczy problemem, co by się mogło wydarzyć, to feedback.
LG– No tak.
KC– i żeby drudzy się chcieli dzielić, Krzysiek ten casting poszedł ci dobrze, ale nie zostałeś obsadzony, bo, albo Krzysiek zostałeś obsadzony, bo nie byłeś może najlepszy, ale.
Albo jakikolwiek feedback, takie coś co sprawi, że będzie się miało materiał do jakiegoś takiego dalszego pracowania, w pewnym momencie się wydaje, że jak się już jest rozpędzonym aktorem, dużo pracującym, czy aktorką to i te zdjęcia próbne i castingi są bardziej dla sprawdzenia układu między aktorami czy pasują dane konstelacje niż do zdecydowania się. Bo wiesz najlepiej często jest tak że aktorzy dostają scenariusz i już są typowani do ról a idą jakby dla formalności na ten casting, na te zdjęcia próbne, żeby zobaczyć czy te układy działają.
LG– A co z selftape, jak sobie z tym radzisz, sam się nagrywasz?
KC– Ja robiłem zaledwie dwa, do jakiś zagranicznych, anglojęzycznych produkcji self tape’a, i ja nie znam się na tym, nie mam doświadczenia tej nowej metody castingowania. Uważam, że jest fajna na etapie tej pierwszej selekcji, ale później, musi być człowiek czy reżyser drugi czy producent, który opowie o duchu. Ja lubię, ja bym wolał, lubię, jak się spotyka ludzi, którzy są zaangażowani, którzy ci o tym projekcie coś więcej opowiedzą, niż to, że mówisz do kamery, cześć jestem Krzysztof mam 40lat mam 177cm i teraz chciałbym zaprezentować swoją scenę, Dzięki bardzo wersja numer dwa
LG– Ale teraz no to to, w tym czasie niezwykłym który akurat teraz mamy, no to jest właśnie wyzwanie dla wielu aktorów, stworzenie sobie takiego małego studia nie, i mierzenie się z tym. Ja widzę te opory, niektórzy wchodzą w to bardzo sprawnie i szybko, dla niektórych to jest jakby uruchomienie całej produkcji a myślę, że to będzie taki chleb powszedni przynajmniej na tym pierwszym etapie do selekcji, bo produkcje muszą teraz sobie jakoś radzić tak.
KC– No jasne.
LG– I próbują nawet teraz użyć specjalne aplikacje czy taki casting z inną osobą nie, tylko że nagrywasz albo że live, że reżyser słyszy a po drugiej stronie masz aktorkę i ty do niej mówisz i on to potem ogląda, więc różne metody online są wykorzystywane i kto wie czy też te pierwsze etapy nie pójdą w tę stronę nie.
KC– I słusznie ja nie mam nic przeciwko, jak pewnie pamiętasz myśmy kiedyś reżyserowali Jacka Komana który był w Australii który brał udział w naszym słuchowisku, przez skype, tam była jakaś poranna godzina u nas koszmarnie nocna, i jasne, że się da, co więcej ja zmierzam do tego że to jest nowa przestrzeń, nowa choć, inaczej to nie jest zupełnie nowa rzecz, self tape są już lata , ale dla mnie to jest nowa przestrzeń w której trzeba się po prostu rozgościć poczuć się, i myślę, że jak będzie taka potrzeba to nie będę miał problemu żeby to zrobić, tylko tak sobie myślę, że to ciekawe że w taki kierunku to wszystko zmierza. Jak mamy już self tape to w kierunku takiego self actingu jakiegoś takiego to zmierza, bycia wyobraź sobie już w ogóle no jakby popatrzeć na to z perspektywy takiego super ego no to to jest dosyć dziwaczne, pomyśle sobie, że gadasz do kamery i grasz coś.
LG– I wzbudzasz te emocje, i wyobrażasz sobie te emocje po drugiej stronie, ale to wszystko toczy się w twojej głowie, na dłuższą metę.
KC– To jest psychiatryk, to jest do leczenia to wszystko. A jednak jest to zawód, czy w ramach zawodu jakaś aktywność.
LG– Powiedz mi tak podsumowując te wszystkie przestrzenie, jaka jest, jak to teraz czujesz, jaka jest twoja główna cecha, albo główna wartość, dzięki której ty łączysz te wszystkie przestrzenie
Co takiego jest w tobie? No bo nie wszyscy to robią tak, ty pozwalasz sobie rozpływać się, smakować ich, różnych zawodów w obrębie.
KC– Ja myślę, że teraz jak słucham twojego pytania to biorę to pierwsze co mi się pojawiło w głowie, to ciekawość, że to jest ciekowość, że taka, jak to powiedzieć nie taka chłopięca dziecięca, bo nie jestem już przecież ani chłopcem, ani dzieckiem, ale taka pierwsza ciekawość. Taka z tych pierwszych ciekawości, które mieliśmy jak byliśmy młodzi, umiejętność nazwania i postawienia właściwej dla siebie samego diagnozy, co się dzieje, dlaczego to się dzieje, żeby móc otwarcie, nie ta otwartość jest dla mnie to jest takie ważne słowo, otwarte, żeby być gotowym nawet na frustracje, ale jeżeli się jest gotowym na to to jest łatwiej.
LG– To piękna puenta nam wyszła, co myślisz? Czy chcesz mi zadać jakieś pytanie na koniec?
KC– Gratuluję ci, jestem w takim szoku, że tak szybko przelecieliśmy przez tych wiele punktów, gratuluję ci i trzymam kciuki, mówiłem ci przez telefon, że bardzo ci kibicuje, bo to jest też nowa przestrzeń prawda nowa droga twoja opowiadałem ci chwile o tym facebookowym twoim nocnym czuwaniu, że tak powiem czy porannym i teraz o ta rozmowa, dziękuje ze mogłem być pierwszym, że coś otworzyłem.
LG– To ja dziękuję, że u ciebie, że w twoim studio, że z tobą i ruszamy w ta przygodę.
KC– Powodzenia.
LG- Dzięki ci bardzo Krzysiu.
KC -Ja dziękuję, dziękuję Monika.