Hej! Czy jesteś perfekcjonistą? Czy tak się czujesz? Czy czujesz, że ta cecha cię wspiera czy kopie cię w tyłek? Czy chełpisz się tą cechą i ją pielęgnujesz i wpisujesz ją po stronie swoich zalet? Jak nazywasz swój perfekcjonizm?
Niektórzy używają sformułowania „troska o jakość” albo „nanoszeniem poprawek zanim pójdzie się dalej” a może nazywasz to przestrzeganiem standardów? Albo też dbałością o całokształt i chęcią wydania na świat czegoś idealnego? Perfekcyjnego?
Wielu z was pewnie to frustruje, że reszta świata nie dąży do takich standardów, które wy staracie się osiągnąć i czujecie się osamotnieni lub niezrozumiani i nie możecie pojąć dlaczego inni akceptują bylejakość) to pochłania mnóstwo energii prawda?, tak potrzebnej na kreację.
A co byście powiedzieli na to, że perfekcjonizm nie ma nic wspólnego z dbaniem o jakość.
Nie ma nic wspólnego z poprawkami. Ani ze standardami.
Co się kryje pod powierzchnia perfekcjonizmu?
Co jest w środku? Jakie nasze emocje ukrywamy nazywając siebie perfekcjonistami? Posłuchaj proszę.
Perfekcjonizm to po prostu opór przed ruszeniem do przodu. Perfekcjonista poprawia każdy szczegół, spogląda na wszystko pod różnymi kątami, ale rzadko kiedy rusza naprzód. Albo wręcz cofa się bo zaczyna od nowa. Perfekcjonista maluje, pisze, tworzy, ale równocześnie zezuje na publiczność. Zamiast cieszyć się tą przygodą twórczą -cały czas patrzy na wyniki. Nie jest w stanie się zatopić w tworzeniu, nie jest w stanie nie przywiązywać się do efektu.
Dlaczego tak się dzieje? Bo wierzy w logiczną część mózgu, która cały czas podszeptuje mu albo krzyczy wręcz do niego: i co? to chcesz pokazać światu? I myślisz, że to jest już gotowe? Przecież cię wyśmieją? To nie jest oryginalne w żaden sposób. I takie tam różne bzdury..
Traktujemy tę cześć siebie z jakiegoś względu jako bardziej obiektywną i tę, która się lepiej zna i która tym samym jest w stanie nas ochronić przed krytyką i dzięki niej nie narazimy się na niebezpieczeństwo. Ciekawe co?
W gruncie rzeczy perfekcjonizm nie zasadza się wcale na wysokich standardach, a na strachu. Głównie strachu przed porażką. Strachu przed zrobieniem z siebie pośmiewiska, przed popełnieniem błędu, przed oceną, przed krytyką. Lękasz się, że potwierdzi się twoja najgorsza obawa, że nie jesteś dość dobry. Co tak na marginesie jest totalną bzdurą i nieprawdą. Musisz wiedzieć, że ten strach przed byciem nie dość dobrym to powszechny problem.
Perfekcjonizm jest najgorszym wrogiem kreatywności, a nie jej przyjacielem. Kiedy staramy się robić coś jak najlepiej – to znaczy perfekcyjnie – wpadamy w błędne koło, które nas osłabia.
Tak, Perfekcjonista nigdy nie czuje satysfakcji. Nigdy nie jest syty. Nigdy nie powie: „Całkiem niezłe. Myślę, że będę kontynuować”. Zdaniem perfekcjonisty zawsze jest coś do poprawienia i co najlepsze perfekcjonista nazywa to pokorą!! W rzeczywistości jest to egotyzm. To pycha sprawia, że chcemy napisać idealny scenariusz, wygłosić idealnie monolog, namalować idealny obraz.
Zdaniem Julii Cameron, która jest autorką książki „Droga artysty”: „Perfekcjonizm nie jest dążeniem do tego, co najlepsze. Jest pogonią za tym, co w nas najgorsze, za tą częścią naszej duszy, która twierdzi, że nigdy nie będziemy wystarczająco dobrzy – że powinniśmy zacząć od nowa.”
„Nieprawda! Nie powinniśmy”- pisze Julia. I podaje za Paulem Gardnerem: „Obraz nigdy nie jest skończony. On po prostu zatrzymuje się w interesującym miejscu. Książka nigdy nie jest skończona, ale w pewnym momencie przestajesz ją pisać i bierzesz się za następną. Film nigdy nie jest idealnie zmontowany, ale w pewnym momencie odpuszczasz i uznajesz go za gotowy. W twórczości to normalne – kiedyś trzeba odpuścić. Zawsze robimy, co w naszej mocy, przy takim świetle, jakim dysponujemy.”
Czyli można powiedzieć, że kluczową decyzją artystyczną jest moment zatrzymania się i ten głos, który mówi – koniec biegu! Taki wewnętrzny gps: Dojechałeś do celu! Dziękujemy za wspólną podróż. Do zobaczenia na kolejnej trasie.
Dążenie do perfekcji może spalić co? Czy znasz ten temat i te uczucia? Dążenie do perfekcji może wydrążyć.. sprawia, że sytość nigdy nie przychodzi. Jest jak nóż, który robi szramy na najbardziej gładkiej powierzchni i zakłóca spokój umysłu. Perfekcjonizm paraliżuje, utrzymuje nas w cierpieniu.
Anne Wilson Schaef twierdzi nawet , że perfekcjonizm to najwyższy stopień autoagresji.
A Marie Forleo w swojej książce „Wszystko da się ogarnąć” pisze, że perfekcjonizm to przypadłość śmiertelna!!! Podobno są na to badania Jest szkodliwy dla zdrowia, zabija szczęście, sabotuje produktywność. Ten smutny i ironiczny paradoks bardzo często stanowi główną blokadę powstrzymującą cię przed działaniem, osiąganiem i dawaniem z siebie wszystkiego. Trzeba to jeszcze raz mocno powiedzieć: w perfekcjonizmie nie ma nic pozytywnego!!
Czyli pod perfekcjonizmem kryje się głównie opór i wszelkiego rodzaju lęki głównie ten przed porażką. Ale równie wielki może być w nas lęk nie przed tym, że nam się nie uda tylko wręcz odwrotnie, co zrobimy gdy nam się uda? Czyli równie mocny zasiany jest w nas lęk przed sukcesem. Czy jesteśmy na niego gotowi? No wtedy objawi się przed nami nowy świat, którego w tym momencie być może nawet nie potrafimy sobie wyobrazić czyli zaczynamy się tego bać. Mam piękne przemyślenie Marianne Williamson na ten temat posłuchajcie:
„Nasz największy lęk nie dotyczy tego, że nie damy sobie rady. Najbardziej boimy się tego, że jesteśmy obdarzeni zbyt dużą mocą. To nasz blask, nie nasza ciemność najbardziej nas przeraża. Zapytujemy samych siebie: kim jestem, aby być wyjątkowym, wspaniałym, utalentowanym, niezwykłym? W rzeczywistości kim jesteś, by nim nie być? Nie ma nic światłego w umniejszaniu swojej roli, tak by inni ludzie wokół ciebie nie poczuli się niepewnie. Powtórzę to zdanie, przysłuchajcie się jeszcze raz dobrze, bo jest ono mocne: Nie ma nic światłego w umniejszaniu swojej roli, tak by inni ludzie wokół ciebie nie poczuli się niepewnie. I dalej: Zadaniem nas wszystkich jest błyszczeć tak jak to robią dzieci. Urodziliśmy się po to, by manifestować to, co mamy w środku. Kiedy pozwalamy naszemu światłu jaśnieć, nieświadomie sprawiamy, że inni ludzie robią to samo. Gdy uwalniamy się od własnego lęku, nasza obecność automatycznie uwalnia innych.”
REMEDIUM
No dobra! Ale powiecie: jakie jest na to wszystko remedium?
Pierwsze z nich pojawiło się już właśnie w tym cytacie – naszym zadaniem jest koncentrowanie się w działaniu i tworzeniu na własnym świetle, na celu, na sercu czy po prostu na sobie i dostarczaniu temu energii i zaufaniu a reszta się potoczy.
Kolejne to:
Progres nie perfekcja Lub inaczej Postęp a nie perfekcja jak pisze Marie Forleo – Bardzo długo w ogóle nie mogłam zrozumieć tego hasła) o co w tym chodzi? Naprawdę.. Jakieś ono takie mechaniczne, trochę koślawe mi się wydawało. Pracowało to we mnie przez jakiś czas, powtarzałam sobie je cały czas nie rozumiejąc i dopiero wtedy usadowiło się we mnie i zaczęło pracować na moją korzyść. Marie pisze: Od tego momentu nic innego cie nie interesuje. Progres nie perfekcja capisci? To wyznacznik i drogowskaz, który pozwala ci sprawdzić, czy nie zbaczasz z obranej drogi. Tylko to cię obchodzi. Czy zrobiłeś postęp. Czy włożyłeś wysiłek, by uczyć się i rozwijać umiejętności związane z twoim ostatecznym celem. Nie ma znaczenia czy posunąłeś się do przodu o milimetr – interesuje cię wyłącznie postęp w drodze. A uwaga! postęp nie oznacza linii prostej. To może być kręta i złożona droga, ale nie poddawaj się i trzymaj się celu.
I tu parę zasad do przestrzegania na tej drodze progresu wg Marie Forleo:
– rób małe kroki i stroń od dramatyzowania. – Perfekcjonizm kocha dramaty. Skup się na pracy. Codziennie.
– pogódź się z tym, że będą cię nachodzić wątpliwości. Kiedy już mija pierwsza fala ekscytacji, może cię zalać prawdziwe tsunami wątpliwości: Dlaczego się za to zabrałem? Nie dam rady tego skończyć. Brak mi umiejętności. Znacie to? Wtedy weź głęboki oddech, pamiętaj, że zwątpienie to normalna rzecz i zastanów się jaki kolejny ruch masz wykonać. I zrób go czym prędzej!
– bądź cierpliwy – praktykuj cierpliwość na tej drodze.. Znajduj wzmacniające inspiracje osób, które się nie poddawały i dzięki temu doszły w końcu do swoich celów.
W pewnym momencie, gdy idziemy właśnie taką drogą pracy z samym sobą pojawia się wyzwalające uczucie wolności! I przychodzi pozwolenie sobie na bycie niedoskonałym, pozwolenie sobie na błędy. A jak mawia Olga Szwajger błąd jest arcymistrzem rozwoju!
Super momentem jest pojawienie się radości z popełniania błędów i uczenie się na błędach i wzrastanie z każdym kolejnym swoim dziełem. Zaczynasz doceniać sam fakt, że wyruszyłeś, że się odważyłeś, że założyłeś buty i wyszedłeś, że ukończyłeś tę książkę, ten obraz czy te rolę. Wytrzymałeś na planie w tych warunkach i zrobiłeś maksimum z tego tekstu i z tymi ludźmi i w tej pogodzie. I już się włączają w naszych głowach być może komunikaty – to jeśli tak wszyscy zrobią to już w ogóle będzie bylejakość i nic ciekawego nie powstanie bo wszyscy będą klaskać miernocie, że dobiegła do mety. Hahaha zaufajmy sobie i swoim wewnętrznym kreatorom. Każdego z nas stać na wspaniałe rzeczy, tylko pokłady, z których możemy czerpać są przykryte programami i wieloma przekonaniami, które pozamykały kreacje w wewnętrznych skrzyniach. I teraz odnalezienie kluczy do tych skrzyń jest naszym zadaniem. Uwolnienie pokładów kreatywności jest naszym zadaniem. Jeśli to zrobimy i będziemy się tym bawić to tzw. perfekcjonizm zniknie i nie będzie nam potrzebny. Nie będziemy się nim osłaniać jak tarczą, by nikt nie zranił naszego czułego miękkiego podbrzusza, z którego czerpiemy.
LUSTRO WIARY
Jako remedium i jeszcze jedno narzędzie polecam wam za Julie Cameron czyli Lustro wiary.
Znajdź osobę, której ufasz i poproś, by dodawała Ci odwagi na twojej drodze. Niech czyta z tobą rolę, niech obejrzy z tobą twoje poprzednie filmy czy seriale i niech odbija do ciebie twoj obraz jako osoby twórczej, zdolnej i rozwijającej się. Ta metoda To jest jeden z najlepszych sprzymierzeńców w walce z perfekcjonizmem. Kto w twoim życiu jest lustrem wiary? Kto w twoim życiu powiedziałby, że ważniejsze jest, aby dalej próbować niż żeby być perfekcyjnym? Czy takich osób jest więcej? Zwróć się do nich i otocz się nimi.
Tytuł tego artykułu to: zmora aktora czyli perfekcjonizmie. No właśnie, bo tak go nazwałam ponieważ naprawdę widzę, że dla wielu z was utalentowanych, pięknych, zdolnych jest to prawdziwa zmora. Uprzykrza życie i nie daje objawić się światu w pełni. Stąd ten odcinek jako mały krok ku drodze do pracy nad tym tematem.
Pamiętajcie jednocześnie jak pisze Agnes de Milles
„Życie polega na braku pewności, na tym, że się nie wie, jak i co dalej. Z chwilą gdy już wiesz jak – zaczynasz po trochu umierać. Artysta nigdy nie wie do końca. Zgadujemy. Możemy się mylić, ale raz za razem skaczemy w ciemność”
Miejcie oczy otwarte i odwagę by skakać cały czas w ciemność, wkładajcie we wszystko co robicie całe serce ale też nie zastanawiajcie się jak to będzie ocenione tylko słuchajcie swojego głosu a sztuka lub po prostu coś oryginalnego się przydarzy. Tego wam życzę!